Jak to możliwe, że pomimo uroczystej ceremonii, obecności księdza, świadków i zaproszonych gości nie doszło do zawarcia związku małżeńskiego? Czy miały na to wpływ niepodjęte nauki przedmałżeńskie? A może brak bierzmowania? Co tak naprawdę musiało się wydarzyć, że istnieje możliwość starania się o „rozwód kościelny”?Czy „rozwód kościelny” to poprawna nazwa?Zacznijmy jednak od podstaw i skupmy się na pojęciach, z którymi mamy do czynienia na co dzień. O czym mowa? O różnicy pomiędzy „rozwodem kościelnym” a stwierdzeniem nieważności małżeństwa. Domyślam się, że dla Ciebie jest to sprawa drugorzędna i nie zwracasz na to uwagi.
Jednakże chcę Ci powiedzieć, że jedynym poprawnym określeniem – z punktu widzenia prawa kanonicznego – jest stwierdzenie nieważności małżeństwa. Procedura ta ma na celu wykazanie, że dane małżeństwo zostało nieważnie zawarte od samego początku. Mówiąc najprościej, cały proces polega na wykazaniu, iż związek małżeński w ogóle nie zaistniał, pomimo – na pierwszy rzut oka – udanego wesela. Powyższe zagadnienie jest o tyle istotne, że dzięki niemu łatwo zrozumieć różnicę, jaka zachodzi pomiędzy oboma procesami.
Niepoprawnym jest zatem nazywanie stwierdzenia nieważności małżeństwa „rozwodem kościelnym”, „unieważnieniem małżeństwa”, czy też „unieważnieniem ślubu kościelnego”. Nie musisz jednak zwracać na to szczególnej uwagi, gdyż Twój adwokat kościelny wszystkim się zajmie i zatroszczy o poprawne nazewnictwo.To co z tym bierzmowaniem?Wszystkie przyczyny prowadzące do „rozwodu kościelnego” omówimy sobie dokładniej w kolejnych wpisach. Od razu powiem Ci, że brak bierzmowania czy nieprawidłowości podczas nauk przedmałżeńskich nie stanowią podstawy do stwierdzenia nieważności małżeństwa.
Dzisiaj zasygnalizuję tylko, że istnieją trzy grupy takich podstaw, w oparciu, o które można starać się o „unieważnienie ślubu”. Pierwszą z nich są przeszkody zrywające i jest ich 12. Jedną z nich jest przeszkoda pokrewieństwa. Polega ona na tym, iż ślubu w Kościele nie może zawrzeć brat z siostrą. Druga grupa dotyczy formy kanonicznej, czyli – mówiąc najprościej – całej „otoczki” uroczystości ślubnej. Oznacza to, że na ślubie muszą być obecni Państwo Młodzi, ksiądz i świadkowie. To pewne minimum. Oczywiście są od tego wyjątki, ale będę o tym jeszcze pisał.
Trzecia grupa – w oparciu o którą stwierdza się ponad 90% nieważności małżeństw – dotyczy niezdolności konsensualnej. To pojęcie jest bardzo szerokie i obejmuje choroby psychiczne, niedojrzałość emocjonalną, uzależnienia, np. od alkoholu, narkotyków czy seksu, jak i kłamstwo w trakcie składania przysięgi małżeńskiej. A co z winą w procesie o „rozwód kościelny”?Sporo osób dopytuje o to, czy któraś ze stron będzie uznana za winną rozkładu pożycia – tak jak to ma miejsce w procesie państwowym. Otóż w procesie o stwierdzenie nieważności małżeństwa nie orzeka się winy. Nie ma tu w ogóle takiej kategorii.
Pomimo, iż w procesie o „unieważnienie ślubu kościelnego” występuje strona powodowa i pozwana, to służy to przede wszystkim ustaleniu osoby zobowiązanej do pokrycia kosztów procesowych, które co do zasady obciążają stronę powodową, czyli tę, która złożyła skargę o „unieważnienie małżeństwa”. „Rozwód kościelny” a piłka nożnaCałą istotę procesu o „rozwód kościelny” oddaje pewna alegoria piłkarska. Mówi ona, iż zarówno strona powodowa, jak i pozwana grają w jednej drużynie na pozycji napastnika. Ich pomocnikami zaś są świadkowie. Z kolei drużyną przeciwną jest sąd kościelny, w którym poważną rolę odgrywa Obrońca Węzła Małżeńskiego.
Nie wiesz czy dasz radę z tym wszystkim?
Nie martw się, pomożemy Ci. Napisz lub zadzwoń do nas: Kontakt